Wiem, że ten akapit zestarzeje się za miesiąc, ale musi się pojawić. „Kryminalna historia Watykanu” leżała u nas na półce od kilku miesięcy. Czasami nawet trafiała na stosik do „już czytania”, ale dopiero fakt, że ostatnie tygodnie zogniskowały spojrzenia całego świata na watykańskich murach, a hasło „konklawe” jest odmieniane przez wszystkie przypadki (i tu mały prywatny chichot, bo u nas w domu kwestie deklinacji i jej braku bywają źródłem radości), spowodowały, że uznałam, że czas najwyższy zajrzeć nieco dalej niż pierwsza strona.
Zacznę od tego, że wiele osób w opiniach o tej książce używa słów dość mocnych: „obrzydliwy atak na kościół”, „herezje”, „szarganie świętości”. I zapewne wiele osób dokładnie takie emocje odczuje po przeczytaniu „Kryminalnej historii”. Czy będzie to uzasadnione? Autorzy stworzyli 10 rozdziałów, w których obnażają kłamstwa, korupcję i kupczenie stanowiskami, opowiadają o morderstwach i porwaniach, o szantażach i kryciu przestępstw. Jeśli ktoś jest głęboko wierzący i czuje potrzebę obrony nie tylko religii, ale i instytucji ją na ziemi reprezentującej, to uzna to za atak, za szczucie, za antyklerykalny bełkot.
To nie jest książka o religii, to jest opowieść o instytucji.
Ja na to patrzę nieco inaczej – to nie jest książka o wierze, o religii ani nawet o wiernych tego kościoła, to jest książka przede wszystkim o państwie i instytucji, wielkiej, z długą historią i pełnej ludzi, którzy są – jak to ludzie – bardzo różni. Jedni święci za życia, inni po prostu żyjący z dnia na dzień, ale są też tacy z wielkimi ambicjami, tacy bez skrupułów, tacy z potrzebą władzy silniejszą niż poczucie służby innym. Watykan jest miniaturowym państwem z wpływami na całym globie. Ma znikomą liczbę obywateli i miliony ludzi na świecie, którzy się z nim identyfikują w kwestiach wiary. Mówi o religii, gdzie dobra doczesne nie mają znaczenia, a jednocześnie obraca kwotami niewyobrażalnymi dla wielu. Mówi o ludziach wiary, których powinien prowadzić Duch Święty, a często prowadzi ich pieniądz i wpływy. Jak w każdym państwie na całym świecie. Na bank można by było napisać kryminalną historię Polski, USA, a nawet Polinezji Francuskiej, więc dlaczego o Watykanie czytamy z takimi emocjami? Bo nadal idealistycznie bardzo chcemy wierzyć, że tam, gdzie religia, gdzie wiara, gdzie dowolny bóg, tam prawość, dobro, sprawiedliwość i pomoc potrzebującym. I kiedy w murach Watykanu tak łatwo znaleźć dowody na szeroko pojęte zło, to po prostu uderza mocniej.
O czym zatem pisali autorzy, czyli pan Andrzej Stempin i Artur Nowak? O tym, jak Watykan i przede wszystkim Bazylika Świętego Piotra powstawały i dlaczego budzi to do dziś pytania, czy na pewno miejsca te mają jakikolwiek związek ze świętym Piotrem i czyje kości czci się jako relikwie. Później przenosimy się nieco dalej w czasie i mamy rozdział o historii z czasów Medyceuszy i o tym, że Watykan od popełniania i wspierania zbrodni nie stronił, o ile widział w tym korzyść. Następnie część o życiu seksualnym papieży i podejściu do seksu w ogóle od pierwszych pontyfikatów, przez czasy, kiedy powstawała idea celibatu, po lata bardziej współczesne. Kościół w czasie drugiej wojny światowej i niejasne… A w sumie to dość jasne co najmniej zamykanie oczu na zamiary i działania Hitlera, o ile nie jawne wspieranie. Postać bardzo kontrowersyjnego arcybiskupa Marcinkusa, czyli pierwszy w książce rozdział, który opisuje, jak bardzo niejasne są finanse Watykanu i ile przestępstw popełniono i skrzętnie ukryto. W końcu słynna sprawa zniknięcia Emanueli Orlandi oraz zabójstwa dowódcy Gwardii Szwajcarskiej Aloisa Estermanna. Rozdział poświęcony Opus Dei, jego powstaniu i niesamowitym wpływom za pontyfikatu Jana Pawła II. Przedostatnia część dotyczy tego, jak zostaje się świętym kościoła katolickiego i jak tragikomiczna bywa kwestia relikwii i ich cudownych rozmnożeń. A na koniec coś, co ma odniesienie dosłownie do tu i teraz, czyli kardynał Becciu, krezus Watykanu, ulubieniec papieży, który korupcje i nadużycia finansowe podniósł na zupełnie nowy poziom. A pojawił się w ostatnich dniach, w czasie przygotowań do wyboru nowego papieża, kiedy zapowiedział, że pomimo tego, że pozbawiono go za karę możliwości brania udziału w konklawe, to on jednak nie widzi podstaw i udział będzie brał. Ktoś musiał mu szybko wytłumaczyć, że upieranie się przy tym może tylko mu zaszkodzić, bo zmienił zdanie i oznajmił, że jednak uszanuje wolę papieża Franciszka i nie będzie się pchał do Kaplicy Sykstyńskiej.

To teraz czas na moją subiektywną opinię. Czy autorzy napisali coś, o czym nie wiedziałam? Na pewno nie zaskoczyli mnie żadnym dużym tematem, czasami jakimiś detalami. Doceniłam, że zrobili potężną kwerendę w sferach, które chcieli opisać w swojej książce, przeglądając dokumenty, gazety, wywiady, dostępną korespondencję. A jednocześnie czuję potężny niedosyt, że opisali fakty, ale nie udało im się postawić ani jednej odkrywczej hipotezy, ani jednej sugestii rozwiązania jakiegoś niewyjaśnionego zdarzenia. Okazali się kronikarzami, nie badaczami. Czy obiektywnymi kronikarzami? Nie wiem, ale na pewno mam zastrzeżenia do wyboru kwestii, o których chcieli napisać. I to jest moja bardzo subiektywna opinia, ale nie „kupiło” mnie pomieszanie opowieści z czasów pierwszych chrześcijan, renesansu i współczesności. Połączenie opowieści o seksualności, porwaniach i malwersacjach finansowych. Szczerze pisząc, byłabym bardziej zainteresowana skupieniem się na tu i teraz niż na takim misz maszu tematów, oby kontrowersyjnych.
I teraz może małe zaskoczenie, ale mimo opisanych rozczarowań książka dostała ode mnie jednak 7/10. Powodem jest fakt, że doceniam pracę autorów, ich rzetelne podejście do poszukiwania informacji oraz fakt, że nie odniosłam wrażenia bezpardonowego rzucania się z widłami na to, co uznali za moralnie wątpliwe, podawali fakty, nawet własne opinie o nich tak, że nie miałam wrażenia polowania na czarownice, raczej próbę skłonienia czytelnika do samodzielnej oceny, a czasem po prostu zauważenia pewnych aspektów tego, co się w Watykanie dzieje.
Aga
Powyższy tekst nie jest efektem współpracy reklamowej. Jest opinią własną, subiektywną i żaden przelew nie miał na nią wpływu.
Zdjęcia użyte w tym wpisie są naszego autorstwa.