Zazwyczaj nie wracam do książek, które miały w sobie jakieś zagadki, nagłe zwroty akcji, były thrillerami czy książkami sensacyjnymi ze sporą dawką zaskoczeń – „Konklawe” częściowo należy do tego rodzaju powieści – ale właśnie dla tego tytułu zrobiłam wyjątek.
Kiedy czytałam tę książkę tuż po polskiej premierze, to pamiętam swoje wielkie emocje, poczucie, że mnie ta powieść zaskoczyła, wciągnęła, wieloma scenami i dialogami poruszyła. Tematyka oczywista – umiera papież, czekamy na nieśmiertelne „Habemus Papam” i śledzimy konklawe od środka, głosowanie po głosowaniu. Patrzymy na ścieranie się stronnictw, kiwamy głową nad ludzkimi słabościami, nawet wśród… a w sumie to nie „nawet”, bo może raczej „głównie” wśród hierarchów kościoła. No i te twisty akcji pod koniec opowieści. Dałam wtedy tej książce 9/10 gwiazdek.
Wiele osób określa „Konklawe” jako thriller watykański, ale ta książka to znacznie więcej i zanim usłyszymy „Habemus Papam”, to zajrzymy do dusz i głów wielu bohaterów i może wcale nie spodoba nam się to, co tam znajdziemy.
Teraz do niej wróciłam, świadoma tego, że znam zwroty akcji i sporo pamiętam, ale chciałam sprawdzić, czy nadal będą we mnie te emocje wobec całej opowieści, to zaangażowanie i wsiąknięcie w historię. I nastąpiło leciutkie rozczarowanie, bo okazało się, że całość wydała mi się nieco mniej ciekawa, postacie bardziej przewidywalne, a opisywany Watykan nie taki barwny i opowiedziany ze szczegółami. Może ja się przez te kilka lat, od 2017 roku, zrobiłam nieco bardziej cyniczna, może bardziej rozczarowana instytucjami i hierarchami dowolnego „wyznania”, tego politycznego też, nie tylko religijnego. Tym razem dałabym 7/10.
Ale nie zmienia to mojego zdania, że Harris napisał doskonałą historię. Udało mu się przemycić mnóstwo wiedzy o samym konklawe, jego zwyczajach, przepisach i swoistych rytuałach. Wiele osób recenzujących ten tytuł używa określenia „thriller watykański” i troszkę w tym racji, chociaż ja bym „Konklawe” nie wciskała do przegródki thrillerów, bo jest w niej znacznie więcej – jest powieść obyczajowa, psychologiczna, jest ten thriller i sporo sensacji. A wszystko w zaskakująco eleganckiej i oszczędnej formie, bez epatowania emocjami – autor umie je obudzić, a nie nimi zalać.
Aga
Powyższy tekst nie jest efektem współpracy reklamowej. Jest opinią własną, subiektywną i żaden przelew nie miał na nią wpływu.
Zdjęcia użyte w tym wpisie są naszego autorstwa, a grafiki powstały przy pomocy narzędzi AI.