Lubimy planszówki. I to bardzo. Te szybkie, rodzinne i te długie, wymagające strategicznego myślenia. Lubimy kostki, kafelki, karty, znaczniki i plansze rozkładane na pół stołu. Ale jeśli mielibyśmy wskazać, co ostatnio najbardziej nas zachwyca i przyciąga, to bez wahania powiedzielibyśmy: gry w stylu „legacy”.

Czym jest ten tajemniczy system, który nieustannie przyciąga graczy i projektantów gier? Gry typu „legacy” to tytuły, w których każda partia, każde działanie ma wpływ na kolejne. Zmieniamy zasady, dodajemy nowe elementy, naklejamy naklejki, usuwamy karty, odkrywamy nowe talie i wątki fabularne. Plansza się zmienia, gra się rozwija, a nasze decyzje mają realne konsekwencje. To trochę tak, jakbyśmy brali udział w serialu, którego scenariusz piszemy sami w trakcie oglądania. I to właśnie ta nieprzewidywalność, ta ewolucja mechaniki i świata gry sprawia, że „legacy” uzależnia.

„Moje Miasto” to tetrisowa układanka, w której Twoje miasteczko rośnie, zmienia się i opowiada własną historię.

Doskonałym przykładem takiej gry — szczególnie dla poznających ten rodzaj planszówek — jest „Moje Miasto” autorstwa Rainera Knizii. To niepozorne pudełko naprawdę zaskakuje. Gra jest niezwykle przystępna i relatywnie prosta, ale niech was to nie zmyli — skrywa w sobie prawdziwą strategiczną głębię.

Zasady są bardzo proste do przyswojenia: każdy gracz ma planszę przedstawiającą fragment ziemi, na której będzie budował własne miasto, układając kafelki w stylu Tetrisa — a my przecież kochamy gry z tetrisowym twistem! Mamy tu więc połączenie logicznej układanki z elementami planowania przestrzennego. Ale najlepsze dopiero przed nami — z każdą kolejną partią (a cała kampania to aż 24 rozdziały) pojawiają się nowe reguły, elementy i cele. Raz trzeba omijać lasy, innym razem stawiać kościoły (obowiązkowo!), a jeszcze innym wydobywać złoto lub rozwijać kopalnie. I ta ewolucja gry sprawia, że „Moje Miasto” nigdy się nie nudzi. Co więcej, każda plansza po kampanii jest inna — tak jakby każdy z nas naprawdę zbudował swoje własne, niepowtarzalne miasteczko (a miasteczka trzeba na początku nazwać, więc Aga budowała Pabianice, a ja Koluszki).

Dla nas, fanów łamigłówek, geometrii i tetrisowych wyzwań, ta gra to absolutna perełka. A fakt, że za każdym razem czeka na nas coś nowego, jeszcze bardziej podkręca emocje i przyciąga do rozegrania kolejnej części kampanii.

Ale nasza przygoda z grami „legacy” zaczęła się znacznie wcześniej — od „Aeon’s End: Legacy”. To była nasza pierwsza miłość do tego gatunku i do dziś darzymy ją wielkim sentymentem. Kooperacyjna walka z potworami, rozbudowa bohaterów, odkrywanie nowych kart i zaklęć — i wszystko to w systemie, gdzie nasza postać się rozwija, a wybory z pierwszych scenariuszy mają wpływ na końcowe starcie. To było jak odkrywanie zupełnie nowego wymiaru planszowej rozrywki.

Na dole po lewej znajduje się oryginalna plansza do gry. Po prawej i na górze są plansze dwóch graczy po skończeniu całej kampanii.

I odpowiedź na pytanie, które często się przy tego typu grach pojawia – czy to są jednorazówki? Bo przecież przyklejamy, zaznaczmy, dodajemy i zmieniamy elementy. Odpowiedź jest niejednoznaczna, bo to zależy. Są gry, które po rozegraniu całej kampanii są do wyrzucenia, bo są typowymi jednorazówkami. Ale zazwyczaj zapewniają tyle godzin grania, że i tak osiąga się pełną satysfakcję z rozgrywki. Są gry – i tu przykładem jest „Moje miasto” – które mają do rozegrania jedną długą kampanię, ale jest też dodatkowy tryb gry (różnie nazywany, czasami „trybem nieskończoności”), w którym zasady są uproszczone, plansza bardziej standardowa i można grać bez ograniczeń. I rzadko bywają takie, które można przywrócić do stanu wyjściowego albo są do kupienia zestawy na przykład nowych naklejek. Jednak trzeba przyjąć, że gra „legacy” to jednorazowa rozgrywka. I tu mała rada od starego wyjadacza poszukującego okazji do nieco korzystniejszego nabycia gier – o ile tylko tytuł nie jest jakąś mega wyczekiwaną pozycją, to warto zaczekać chwilę z kupnem i nie kupować takich gier tuż po premierze. Po kilku miesiącach cena zazwyczaj spada i ten wydatek staje się znacznie przystępniejszy.

Jedno jest pewne — po zagraniu w legacy patrzy się na planszówki inaczej. Bo to już nie tylko gra. To historia tworzona na żywo, dziejąca się na naszych oczach.

Sugerowany wiek graczaod 10 lat
Liczba graczyod 2 do 4
Szacunkowy czas gryok. 30 min. na epizod (dostępne są 24 epizody)
Andrzej

Jeśli doceniasz to, co robimy i chcesz pomóc nam tworzyć więcej takich treści, postaw nam wirtualną kawę.

To drobny gest, który daje nam wielką motywację. Dzięki!

Co o tym sądzisz?

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Brak komentarzy jak do tej pory :(