Podobno historia powstania całej tej serii zaczęła się w kuchni. Autorka, Kanadyjka Emilie Nikota, pisząca pod pseudonimem Delemhach, uwielbia gotować i kocha jeść i właśnie tą radością i uwielbieniem do jedzenia chciała się z nami, czytelnikami, podzielić. Czy jej wyszło? Jeszcze jak! Stworzyła taki świat, do którego z wielką chęcią uciekamy oboje, a niektórych bohaterów chętnie mielibyśmy na liście kontaktów w telefonie… z wielu powodów. Ach, i jeszcze jedno, Emilie ma dwa koty, nazywają się Kraken i Piña Colada, taaaaak, koty…

Ale zacznijmy od początku.

Na pierwszy tom trafiliśmy przypadkiem, szczęśliwym oczywiście. Szukaliśmy czegoś miłego i lekkiego do czytania po skończeniu „Legendy & Latte” i wiele sugestii brzmiało: „Jeśli pokochaliście „cosy” klimat powieści autorstwa Travisa Baldree, to pokochacie też „Magię domową” ”. I tak, owszem, wpadliśmy w pisanie pani Nikoty po uszy.

Czasami największym czarownikiem jest ten, kto umie ugotować ciepłą, sycącą zupę, która ogrzeje ciało i serce.

Pozwólcie, że podrzucę Wam najpierw naszą recenzję pierwszego tomu „Magii domowej”, a brzmiała tak:

Finley Ashowan jest czarownikiem o specjalizacji czarownik domowy, czyli miotła posprząta sama, gary się umyją, śniadanko przygotuje. Fin nie ceni swoich umiejętności na równi z umiejętnościami innych czarowników (ale przynajmniej ma świadomość, że żaden mag mu nawet do pięt nie sięga), jednak docenia, że dzięki niemu jest bezpiecznie, miło i dobrze. Stara się właśnie o stanowisko głównego kucharza na dworze w Daxarii i wcale nie ma zamiaru w pierwszym punkcie CV oświadczać, że jest czarownikiem, to raczej niech zostanie tajemnicą. Oczywiście domyślacie się, że będzie to tajemnica bardzo krótkoterminowa, Fin stanie się ulubieńcem/postrachem/rywalem/jednostką zadziwiającą cały dwór (niczego nie skreślać). A że Daxaria, ku rozpaczy królewskiej pary, stoi na progu wojny, to nagle umiejętności Fina zaczynają nabierać nowego znaczenia i okazuje się, że czarownik domowy wcale nie jest tylko specjalistą od magii sprzątania i gotowania.
Lekko napisane, z poczuciem humoru, postacie nietuzinkowe, tajemnice są, spiski i agenci też, romans obowiązkowo.

Nie zmieniłabym w tej recenzji ani słowa, ale na bank dopisałabym jedno zdanie: „Ta seria uzależnia!”.

Królewska para Daxarii i jej dwójka dzieci – Eryk i Alina – nierozerwalnie splotą swoje życie z Finem Ashowanem. A sam Fin? Zakocha się w kobiecie wywołującej lekki postrach na dworze, ale nasz dzielny czarownik nie będzie się przecież zastanawiał, czy małżeństwo z Anniką, wdową z wrogiego Troivacku, to dobry pomysł, bo miłość nie wybiera, a lekki mezalians da się przecież naprawić szybkim awansem społecznym Ashowana. I niewiele zdradzę, podrzucając Wam informację, że będzie to małżeństwo wybuchowe, a te wybuchy złego humoru żony łagodzić będą talerze smakowitych potraw przygotowywanych mężowską ręką i litry dość procentowego napoju zwanego „moon shine”. Ale prawdziwa rodzinna jazda bez trzymanki zacznie się dopiero, kiedy pojawią się dzieci, aniołki malutkie, które przysporzą rodzicom siwych włosów. A do tego zarówno przeszłość Anniki jak i Finleya zapuka do ich drzwi wielokrotnie, przewracając ich życie do góry nogami.

Będą bitwy, walka ze złoczyńcami, domy publiczne dbające o swoje pracownice, czarodzieje i magowie (ci drudzy pogardzani), będą posiedzenia rady królewskiej, które przejdą do historii (a liczby fontann do dzisiaj nikt się po jednej z nich nie może doliczyć, ale mało kto pamięta, jak się fontanny mnożyły, bo wszyscy byli pod wpływem), będą tatusiowe z piekła rodem i mamusie do rany przyłóż. Będzie też Kraken! Bo każdy czarownik ma swoje magiczne zwierzątko i Fin ma Krakena, puszystą kulkę mruczącej kociej radości. Ale Kraken wie swoje, on jest urodzony do wielkości, rządzenia światem i bycia najbardziej podziwianym kotem w królestwie i poza nim. Co ciekawe… ma rację. Jego postrzeganiem swojej świetności zachwieje dopiero poznanie Piña Colady, czyli magicznego zwierzątka córki Ashowana, ale o tym najlepiej poczytajcie sami.

A wszystko to napisane w nurcie prawdziwego „cosy fantasy”, czyli nie ma wielkich emocji, nie ma ekspresowego tempa pisania, przyprawiającego o utratę tchu czytelnika. Jest niespieszna, cieplutka, komfortowa opowieść, gdzie nawet jeśli dzieje się coś stresującego, to wiadomo, że przecież to się skończy happy endem, a wszyscy siądą przy stole i będą jeść te smakowite dania przygotowane przez magicznego królewskiego kucharza (matko jedyna, jaka ja byłam przez te opisy głodna!). Ale uprzedzę, że ta „cosy” atmosfera opowieści zmienia się nieco w dalszych tomach cyklu i zdarzy się tam już jakieś zabójstwo, otrucie, porwanie i ścinanie głów, ale nadal całość pozostanie miła i przyjemna.

To teraz podsumowanie tego, co o czym jest.

„Magia domowa” tom 1, 2 i 3 (ang. „The House Witch) – historia dzieje się w Daxarii i skupia się na Finleyu Ashowanie. Tylko te trzy tomy mają polski przekład, reszta już tylko po angielsku.

„The Princess of Potential” – w tym tomie poznajemy lepiej córkę króla Daxarii Alinę i mamy opowieść o jej zaręczynach z dość groźnym i milczącym królem wrogiego do tej pory Troivacku, Brandonem. Czy królewna owinie sobie budzącego postrach króla wokół najmniejszego paluszka? Hmmm…

„The Burning Witch” tom 1, 2 i 3 – tutaj nikt ze znanych bohaterów nam nie znika, a opowieść skupia się na Katarinie Ashowan, córce Fina, która zostaje wysłana jako towarzyszka i opiekunka świeżo upieczonej królowej Aliny do jej nowego królestwa. Ale Katarina to ucieleśnienie chaosu i kłopotów, więc nudno nie będzie. Ale i tak najbardziej kochaną, głaskaną i uwielbianą bohaterką tych tomów będzie Piña Colada, najgroźniejsi rycerze będą miękli jak wosk na jej widok.

„The Ether Witch” – najnowszy dodatek do serii i jest to w tej chwili pojedynczy tom, ale oczywiście liczymy na więcej, bo to historia Tamlina Ashowana, czyli brata Katariny i syna Finleya. Tamlin już jest bardzo samodzielnym zarządcą rodzinnych interesów, ale nic nie budzi takiego postrachu jak głośne powiedzenie, że jest synem Fina, a przecież Tam ma własne i to spore magiczne możliwości.

Czy można czytać poszczególne tytuły oddzielnie, bez znajomości wcześniejszych? Teoretycznie tak, można przeczytać na przykład „The Princess of Potential” bez wcześniejszego czytania „The House Witch”, ale straci się całą masę wiedzy i przyjemności z jej posiadania przy poznawaniu nowej odsłony przygód w Daxarii i Troivacku. Moja sugestia jest jednak taka, żeby czytać po kolei, bez pomijania czegokolwiek, tak jest zabawniej, a cała historia jest pełniejsza i ciekawsza.

Jeśli macie taką możliwość, to możecie rozważyć słuchanie całej serii jako angielskich audiobooków. Wszystkie tomy czyta Matthew Wolf i robi to świetnie! Ale tego, jak on w pewnych momentach jest w stanie powstrzymać chichoty i wybuchy śmiechu, to ja się pewnie nigdy nie dowiem.

Aga

Jeśli doceniasz to, co robimy i chcesz pomóc nam tworzyć więcej takich treści, postaw nam wirtualną kawę.

To drobny gest, który daje nam wielką motywację. Dzięki!

Co o tym sądzisz?

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Brak komentarzy jak do tej pory :(