Zaczęłam czytać „Orbitę” Samanthy Harvey, byłam gdzieś w okolicach czwartego rozdziału i w głowie miałam tylko jedno pytanie – Czy autorka ma cokolwiek wspólnego z kosmosem, astronautyką? Wykształcenie własne? Kogoś z rodziny, kto ma związki z NASA, ESA lub lotami kosmicznymi? Cokolwiek? I te pytania nie pojawiały się jako zarzut, że „głupio pisze”. One się pojawiły jako efekt mojego poczucia, że Harvey ten kosmos opisuje zupełnie inaczej niż wszyscy. (I tak opowiem Wam, co sama autorka o swojej wiedzy o kosmosie opowiada, ale za chwilę.)

Kosmos Samanthy Harvey jest paradoksalny – zachwycający, ale i w jakiś sposób nudny, powtarzalny, oddala od Ziemi i jednocześnie przybliża do jej problemów.

„Orbita” pojawiła się w mojej orbicie zainteresowań czytelniczych rok temu, kiedy wygrała nagrodę Bookera. Tegoroczny zwycięzca jakoś mnie nie zainteresował na tyle, żeby od razu szukać wydania jego powieści, ale za to przypomniał mi, że nadal nie przeczytałam powieści pani Harvey. I bardzo się cieszę, że w końcu po nią sięgnęłam.

Powieść to zapis jednego dnia z życia sześciu astronautów i kosmonautów (bo pamiętajcie, że na Zachodzie mamy astro-, a w Rosji kosmo- podróżników). Wszyscy razem zamknięci w „puszce” Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. I od pierwszych zdań ma się poczucie, że to nie do końca oni będą bohaterami tej opowieści. Że znaczenie więcej uwagi autorka poświęci Ziemi, widzianej z wysoka. Odległej, a jednocześnie wywołującej w każdym z „nautów” ogromne emocje. Razem z nimi przeżyjemy szesnaście wschodów i zachodów słońca. Będziemy patrzeć na przesuwające się kontynenty, zmiany pogodowe, tajfun zagrażający Azji. Ziemia z kosmosu zachwyca inaczej. Ludzkie życie ma nagle inną wartość. I Harvey nie zasypie nas informacjami technicznymi, nie udowodni, że bez naukowej wiedzy nie zrozumiemy jej powieści. Nie. Ona nam napisze, że sztućce przykleja się do magnetycznych mat, że kawę pija się z kubeczków z dzióbkiem, że jak coś „upuścisz” i odleci, to szukaj tego w pobliżu kratki wentylacyjnej. Kosmos w „Orbicie” nie jest opowiedziany z fanfarami, on jest opowiedziany „codziennie” i przez to niezwykły w zupełnie inny sposób.

Ciekawostka – „Orbita” jest pierwszą powieścią, która zdobyła Bookera, a jej akcja osadzona jest w przestrzeni kosmicznej.

To wracamy do pytania, czy Samantha Harvey ma kosmos we krwi, genach i snach od dziecka. Nie. Mało tego, sama przyznała, że zaczęła pisać ten tekst i dość szybko doszła do wniosku, że jest problem – ona o kosmosie i stacjach kosmicznych wie niewiele. Może za mało. Nigdy w kosmos nie poleci. Nie jest odpowiednią osobą do pisania na ten temat. Ale jak widać projektu nie porzuciła, zaczęła zgłębiać temat, rozmawiać z ludźmi, którzy wiedzę mają, ale też – a były to czasy covidowego lockdownu – oglądać całymi godzinami przekaz na żywo z kamer umieszczonych na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, pokazujących to, co z niej widać w czasie kolejnych przelotów nad Ziemią. Może dlatego jej powieść nie epatuje naukowym słownictwem i szczegółami technicznymi, może dlatego skupia się na tym, co na stacji… „ludzkie”. Ona kosmosu nie tłumaczy i nie opisuje, ona go przeżywa. Powiedziała nawet, że nie chodziło jej o powieść sci-fi, ona chciała realizmu. Ale jednocześnie nazwała swoją powieść „space pastoral”, co można spokojnie przetłumaczyć jako „kosmiczna sielankę”, opowieść o pięknie, o emocjach. Tym bardziej, że sama Harvey też do ludzi wysoce technologicznych nie należy. W wywiadzie udzielnym, po zdobyciu Bookera, przyznała, że social media nie są dla niej i nie ma nawet telefonu komórkowego.

Lubicie sci-fi z akcją, statkami, podróżami, opisami silników i tłumaczeniem, co nam złego zrobi promieniowanie w kosmosie? „Orbita” Was nie zachwyci. Za mało się dzieje. Lubicie książki, które wyzwalają emocje nie akcją a bardziej opisami i może nawet trochę filozoficznymi rozważaniami? To będziecie „Orbitą” zachwyceni. Lubicie patrzeć na otoczenie oczami innych ludzi? „Orbita” też jest dla Was. Zmiana punktu widzenia bywa cudownym doświadczeniem.

Aga

Jeśli doceniasz to, co robimy i chcesz pomóc nam tworzyć więcej takich treści, postaw nam wirtualną kawę.

To drobny gest, który daje nam wielką motywację. Dzięki!

Co o tym sądzisz?

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Brak komentarzy jak do tej pory :(