To niezły świąteczny prezent dla wszystkich kochających polskie autorki fantasy, czyli „Cztery trupy w barszcz”. Czy jestem zachwycona? Częściowo. Czy jestem rozczarowana? Troszeczkę. Ale jeśli mam ocenić całość, to mój wewnętrzny duch teraźniejszych świąt jest usatysfakcjonowany. I już tłumaczę, czemu mam rozdwojenie czytelniczej jaźni.

Ze zbiorami opowiadań, gdzie mamy kilku autorów, a w tym przypadku autorek, zawsze bywa tak, że coś nam pasuje bardziej, coś się podoba mniej, a coś jest zaskakujące, nie zawsze na plus.

Choinka świeci, bigos pachnie, a stosy lepionych pierogów rosną w zastraszającym tempie, ale… bez trupa się nie obejdzie.

Zaczęliśmy całość czytać na głos w ramach wieczornego rodzinnego czytania i… po kilkunastu stronach pierwszego opowiadania poczuliśmy się tak skołowani, nienadążający i zagubieni, że aż strach. A że szukaliśmy czegoś, co nas wyciszy, ukoi, uspokoi i sprawi, że wyhamujemy, to rodzinne czytanie szybko zostało zmienione na coś zupełnie innego (i nieświątecznego). Powód? Pani Kisiel zawsze w swoich tekstach miewa elementy chaosu i zamętu oraz genialny sposób pisania, który tylko te komiczne fragmenty galopu akcji podkreśla, ale tutaj chyba coś poszło nie tak. Może forma opowiadania była za krótka, by unieść taki natłok szaleństwa. Bo jeśli ja nie jestem w stanie przypisać imion do bohaterów po kilkunastu stronach i nie ogarniam absolutnie, kto jest kim, to znaczy, że relaksacyjnie nie będzie. Będzie męcząco. Przy czym całe opowiadanie „Jak długo mieszać bigos?” jest zabawne, ale – przy całej mojej potężnej miłości do autorki – najsłabsze w całym zbiorze. Próba spędzania świąt w gronie przyjaciół, w wynajętym domu, który ma dziwny klimacik, a do tego jeden z bohaterów po prostu marzy o tym, żeby było dickensowsko, ale zamiast brytyjskiej klasyki, wyjdzie… Sami sprawdźcie.

Za to bardzo spodobało mi się chyba najmniej świąteczne, ale niesamowicie klimatyczne opowiadanie „Kołtun zimowy” pani Wójtowicz. Czerpiące pełnymi garściami ze słowiańskich wierzeń, przenoszące je gładko w czasy współczesne i tak cudnie pokazujące, jak może wyglądać życie w małej społeczności, gdzie pani sołtys to kobieta z werwą i poczuciem, że słowo „nie” istnieje w słowniku, ale ona go nie chce słyszeć.

Pani Kubasiewicz to autorka, którą czytuję najrzadziej i tego, co stworzyła byłam ciekawa chyba najbardziej i jestem bardzo pozytywnie zaskoczona „Wymarzonymi świętami domowika”. Bo nie wiem, czy wiecie, ale jeśli mieszka się w domu, gdzie jest ubożę w postaci domowika z charakterem zrzędliwego staruszka, to nie ma mowy, żeby święta organizować według własnego widzimisię. Trzeba uwzględnić, że domowik może sobie czegoś nie życzyć, nowoczesności na przykład, ale jak się domowika nieco poprzekonuje… Powiedzmy, że i z klimatem świąt można przesadzić. Do tego opowiadanie ma wciągający wątek fabularny, taki obok świąt, więc całość dostaje plusa i wzrosło moje przekonanie, że Magdalena Kubasiewicz to autorka do bliższego poznania w 2026.

I kończymy moją ulubienicą, czyli panią Jadowską. „Morderstwo i białe święta” – tu nie ma elementów fantasy, ale jest mnóstwo magii i to takiej cieplutkiej, rozczulającej i otulającej lepiej niż kocyk w reniferki. Greta nie odwiedzała rodzinnej miejscowości od dawna, nikt jej nie zachęcał, a mamusia wręcz zniechęcała. Ale mieszkająca tam ciotka dzwoni z prośbą o pomoc, jakiej tylko siostrzenica policjantka może udzielić, bo oto mają trupa i obawę, że ich przyjaciel z powodu tego trupa wyląduje za kratkami. I tak Greta nagle spędza święta w bardzo urokliwym miejscu. Sama autorka w tekście wykorzystuje porównania pewnych sytuacji do filmów z Hallmarku i to jest klucz do zakochania się w tym opowiadaniu. Tu jest przyjaźnie, spokojnie i nawet trup nie psuje atmosfery świętowania, bo przecież wiadomo, że wszystko dobrze się skończy. Cudowny plasterek na duszę.

Gdybym miała komuś podpowiedzieć kolejność czytania, żeby zacząć dobrze i skończyć idealnie, to ja bym sugerowała tak – na początek Wójtowicz z kołtunem, później Kubasiewicz i jej domowik, Kisiel z bigosem i na koniec i deser Jadowska z morderstwem. Ale to tylko sugestia.

Jeśli ktoś czytał ten zbiór opowiadań, to ja chętnie poznam Wasz ranking tych historii, bo każde gusta są inne i chyba tylko pierogi lubi każdy… Nie każdy?

Aga

Jeśli doceniasz to, co robimy i chcesz pomóc nam tworzyć więcej takich treści, postaw nam wirtualną kawę.

To drobny gest, który daje nam wielką motywację. Dzięki!

Co o tym sądzisz?

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Brak komentarzy jak do tej pory :(