Tym razem nie skupimy się na treści – na to przyjdzie jeszcze czas. Dziś chcemy Wam pokazać książkę, która wciąga już samym wyglądem. „Illuminae. Folder 1” autorstwa Amie Kaufman i Jaya Kristoffa właśnie doczekała się świeżego wydania dzięki wydawnictwu Vesper i jest jednym z tych tytułów, które aż proszą się, żeby je nie tylko czytać, ale i podziwiać.

Recenzja nietypowa: „Illuminae. Folder 1” – książka, którą trzeba zobaczyć
Zacznijmy od okładki – twarda oprawa z półprzezroczystym obwolutowym plastikiem wygląda absolutnie zjawiskowo. To ten rodzaj książki, który już na półce przyciąga wzrok, a po wzięciu do ręki wywołuje coś pomiędzy zachwytem a dziecięcym „wow”. Jeśli chcecie zobaczyć, jak to się prezentuje na żywo – zapraszamy do filmu poniżej.
Środek to już zupełnie inna liga. Zamiast klasycznego układu tekstu, dostajemy zbiór akt sprawy – zapis rozmów, raporty, notatki śledczych, dane techniczne, rysunki, wykresy, logi komputerowe. Każda strona wygląda inaczej, co sprawia, że książkę się nie tyle czyta, co eksploruje. To jak przeglądanie tajnego folderu, którego nikt nie powinien zobaczyć – a to wszystko w realiach pełnego napięcia sci-fi.
Wydanie samo w sobie to gratka dla kolekcjonerów: twarda oprawa, gruby papier i prawie 600 stron gęsto zadrukowanych grafiką i treścią. Tak, jest droższa niż typowa książka tej objętości, ale też nieporównywalnie bardziej dopracowana wizualnie. I ma jeszcze jeden bonus, który ucieszy przynajmniej niektóre osoby: po rozpakowaniu z folii pachnie jak malowanki z dzieciństwa – świeżą farbą drukarską. Serio. Nas to zawsze rozczula!

Sposób, w jaki ta historia została przedstawiona, robi ogromne wrażenie – to jedna z najciekawiej wydanych książek, jakie kiedykolwiek trafiły w nasze ręce.

A jak z treścią? Aga już czyta i obiecała pełną recenzję, ale zdradzimy jedno: jest równie dobrze.
Andrzej
Powyższy tekst nie jest efektem współpracy reklamowej. Jest opinią własną, subiektywną i żaden przelew nie miał na nią wpływu.
Zdjęcia użyte w tym wpisie są naszego autorstwa.