Mam wrażenie, że piszę tę recenzję zarówno w swoim, jak i Agi imieniu. Choć w kilku kwestiach, jak na przykład zakończenie historii czy stosunek do niektórych scen, nasze opinie się różnią, to ogólny odbiór serialu mieliśmy bardzo podobny – dlatego postanowiłem opowiedzieć o nim naszym wspólnym głosem.
Zwiastun „Memories of the Alhambra” zapowiadał coś znajomego. Hiszpańska Grenada, stare miasto, średniowieczne zaułki i gra fantasy oparta na rozszerzonej rzeczywistości*** – wszystko wyglądało jak wstęp do romantycznej koreańskiej historii osadzonej w niecodziennym klimacie. Spodziewaliśmy się miłej, choć dość oryginalnej opowieści. Dostaliśmy coś zupełnie innego.
Już pierwsze odcinki postawiły sprawę jasno: nie będzie to kolejna opowieść o przypadkowym spotkaniu i trudnej miłości. To raczej sensacyjny thriller sci-fi z głęboko zakorzenionym wątkiem technologicznej tajemnicy. I choć zupełnie odbiegło to od naszych oczekiwań, błyskawicznie daliśmy się wciągnąć. Zagadki, zwroty akcji, tempo – wszystko to trzymało w napięciu, a zakończenie każdego odcinka zachęcało do natychmiastowego obejrzenia kolejnego.
Koreański thriller sci-fi, który zaczyna się jak romans wśród andaluzyjskich zaułków, a kończy w świecie, gdzie granica między grą a rzeczywistością zupełnie się zaciera.
Punkt wyjścia wydaje się dość prosty – młody, genialny programista opracowuje grę AR (w rozszerzonej rzeczywistości), w której gracze, poruszając się po prawdziwych ulicach miasta, mogą prowadzić rycerskie pojedynki, zbierać broń i wykonywać misje. Głównego bohatera serialu – Yoo Jin-woo, wpływowego biznesmena i inwestora technologicznego, przyciąga potencjał tej gry – jedzie do Grenady, by wykupić prawa do projektu. Problem w tym, że twórca znika w tajemniczych okolicznościach, a jedynym tropem, jaki pozostaje, jest jego siostra prowadząca skromny hostel. Jin-woo szybko zbliża się do niej, próbując zyskać dostęp do gry, ale równie szybko zostaje wciągnięty w coś znacznie większego. Gra okazuje się mieć drugie dno – zarówno wirtualne, jak i bardzo realne – i każda z tych warstw niesie za sobą śmiertelne zagrożenie. To przestaje już być tylko biznesowa inwestycja, a zaczyna się walka o przetrwanie i poszukiwanie odpowiedzi, które stają się coraz trudniejsze do zdobycia.

Ciekawym zabiegiem było umiejscowienie akcji poza Koreą na dłużej niż tylko chwilę. Widok europejskich uliczek jako tła do cyfrowej rozgrywki z rycerskimi motywami fantasy był świeży, a jednocześnie zaskakująco dobrze zgrany z koncepcją świata gry, a klimat starego miasta doskonale współgrał z tajemniczą, miejscami mroczną atmosferą serialu.
Fabuła prowadzona jest z dużym wyczuciem. Nie jest przewidywalna, nie jest oczywista, a co najważniejsze – nie traktuje widza jak kogoś, kto musi mieć wszystko podane na tacy. Nie zabrakło momentów oddechu, bardziej osobistych, a nawet komicznych scen, które pozwalają nieco ochłonąć. Ale to tylko cisza przed kolejnym uderzeniem pioruna.

Główny bohater, Yoo Jin-woo, grany przez Hyun Bina (ostatnio oglądaliśmy go w doskonałym „Crash landing on you”) – robi świetną robotę. To nie jest typowy książę z bajki. To facet z przeszłością, szorstki, skoncentrowany na celu, często niemiły. Ale właśnie dlatego jest autentyczny. W grze – wojownik z misją. W życiu – człowiek, który stara się połączyć interesy z emocjami, co nie wychodzi mu najlepiej. A jednak z czasem coś się w nim zmienia. Jego relacja z Hee-joo (Park Shin-hye) też nie jest banalna. Nie wszystko tu dzieje się naturalnie – ona zakochuje się w nim szybko, może nawet zbyt szybko, nawet jak na standardy koreańskiej produkcji. Uczucie w tym serialu jednak nie dominuje – raczej towarzyszy i dopełnia całość.
Zresztą, to właśnie ten balans – między emocjami, akcją, a fantastyką – robi największe wrażenie. Wątki romantyczne, społeczne i rodzinne pozwalają złapać oddech, zanim znowu zostaniemy wrzuceni w wir wydarzeń.
Wizualnie serial też nie zawodzi. Sceny walk, momenty przejścia między rzeczywistością a światem gry, zmiany pogody, które wpływają na postrzeganie otoczenia – wszystko to zostało zrealizowane z dużą starannością. Nie ma tu przesytu efektów. Są detale – jak deszcz w grze, który po wylogowaniu gracza natychmiast znika z szyb samochodu – które robią wrażenie większe niż niejeden blockbusterowy wybuch z Hollywood. Jedynie kilka komputerowych ujęć pociągu wygląda zbyt sztucznie, ale to drobiazg w całościowej, dopracowanej realizacji.

Serial pełen jest emocji – głównie napięcia i ciekawości. Ale też momentów wzruszenia czy zaskoczenia. Co ważne, postacie drugoplanowe nie są tylko tłem. Największe brawa należą się sekretarzowi głównego bohatera – Seo Jung-hoonowi. Z jednej strony lekko zabawny, z drugiej bardzo ludzki – wnosi do historii luz i emocjonalną głębię. Relacja między nim a Jin-woo to przykład męskiej lojalności i wzajemnego szacunku, który rzadko pokazuje się w tak nienachalny sposób.
Zakończenie… cóż. Tu pojawiły się różnice zdań. Ja – akceptuję otwarte zakończenia. Dają przestrzeń do własnych interpretacji. Aga – nie może się z tym pogodzić i do dziś uważa, że powinni nakręcić choćby dodatkowy odcinek. Racja jest pewnie gdzieś pośrodku – końcówka domyka w zasadzie wszystkie wątki, ale też zostawia kilka niedopowiedzeń. To może być frustrujące, ale też zostawia widza z pytaniem „co dalej?”, na które powinien sam znaleźć odpowiedź.
Czy polecam „Memories of the Alhambra”? Jeśli szukasz typowego romansu – to niekoniecznie. Ale jeśli chcesz dobrej historii z wartką akcją, dobrze zagranymi bohaterami i nietuzinkowym pomysłem – to jest to serial dla Ciebie. I nawet jeśli na co dzień nie gustujesz w serialach akcji – warto dać mu szansę, bo Koreańczycy potrafią opowiadać historie w sposób, który zachwyca emocjami, ale nie przytłacza.
A ocena końcowa? Dla mnie solidne 8/10 – zaskoczył mnie i wciągnął. Dla Agi bardziej ostrożne 7/10, głównie za zakończenie i scenę z zombie (tak, też się pojawiają).
***Gra w rozszerzonej rzeczywistości (AR – augmented reality) to taki rodzaj gry, w której elementy wirtualne (np. postacie, przedmioty, efekty) są nakładane na prawdziwy świat – zazwyczaj za pomocą ekranu smartfona, tabletu lub specjalnych okularów. Gracz widzi otaczające go otoczenie (np. ulicę, pokój, park), ale nałożone są na nie dodatkowe, „nierealne” elementy, które poruszają się, reagują i tworzą fabułę gry. Przykładem może być popularna gra Pokémon GO, w której użytkownicy widzą Pokemony w swoim prawdziwym otoczeniu i mogą je „łapać”, patrząc przez ekran telefonu. Czyli w skrócie: to gra, która łączy świat rzeczywisty z cyfrowym tak, by wyglądało, że elementy gry naprawdę istnieją wokół nas.
Srial | „Memories of the Alhambra” |
Produkcja | Korea Połudiowa |
Dostępne | Netflix |
Czas trwania | Sezon 1 – 16 odcinków po około 70 minut |
Nasza bardzo subiektywna ocena | Andrzej: 8/10; Aga: 7/10 |
Andrzej
Powyższy tekst nie jest efektem współpracy reklamowej. Jest opinią własną, subiektywną i żaden przelew nie miał na nią wpływu.
Grafiki używane w tym wpisie pochodzą z materiałów promocyjnych filmu.