Ostatnio złapałem się na tym, że zamiast oglądać kolejne doniesienia z frontu – czy to politycznego, gospodarczego czy dosłownie zbrojnego – wolałem włączyć sobie koreański serial romantyczny, gdzie największym dramatem było to, że on się nie odważył jej złapać za rękę, a ona przez trzy odcinki piekła dla niego bułeczki z różą i patrzyła przez okno, gdy padał deszcz. I wiecie co? Było mi z tym dobrze. Leżałem pod kocem, z kubkiem słodkiej kawy w ręku, książką „Legendy i Latte” obok i pomyślałem sobie: czy ja właśnie przeżywam jakiś męski przełom?

Bo może prawdziwa męskość wcale nie polega na tym, żeby co rano pić czarną kawę z fusami, robić sto pompek na twardej podłodze i udawać, że nic mnie nie rusza – ani inflacja, ani wojna, ani fakt, że Siri znów mnie nie zrozumiała.

Od dziecka uczono nas: „Nie płacz”, „Bądź twardy”, „Chłopaki nie okazują słabości”. I potem rośnie z tego chłopaka facet, który nawet kiedy ma ochotę się zwinąć w kłębek i obejrzeć coś, gdzie ludzie po prostu są dla siebie mili, to i tak włącza „Szybkich i wściekłych”, a w kawiarni zamiast ulubionego cappuccino zamawia podwójne espresso, żeby przypadkiem nie wyjść na mięczaka.

Co, jeśli największym aktem męskiej odwagi jest przyznać, że też czasem chcemy po prostu świętego spokoju?

A może największą siłą jest przyznanie się do tego, że mamy dość? Dość ciągłego napięcia, pogoni za czymś, czego nawet nie potrafimy zdefiniować. Przebodźcowanie to nie fikcja, tylko współczesna norma – otwierasz rano oczy, a już jesteś pod ostrzałem wiadomości, reklam, powiadomień i niekończących się wymagań. Dzień dobry! To ja, Twój dzisiejszy poziom kortyzolu!

W tym kontekście kultura „cozy” to nie ucieczka. To świadomy wybór regeneracji.

Przeczytajcie duologię „Mnich i robot” Becky Chambers – opowieść, gdzie robot, który odszedł od ludzkości, wraca nie po to, by nas ocenić, ale by zapytać, czy jesteśmy szczęśliwi. Nie żeby uratować świat, nie żeby go zniszczyć, tylko… zapytać. Brzmi mało męsko? Brzmi zdrowo!

A może seria „Magia domowa”? Czarodziej, który zamiast walczyć z demonami, gotuje kolacje i rozwiązuje konflikty dyplomatyczne przez dobrze dobrane przyprawy. A jego bronią najbardziej masowego rażenia jest kot, na wspomnienie którego wszyscy bledną.

Albo wspomniane „Legendy i Latte”, gdzie orczyca po przejściach zakłada kawiarnię, zamiast mordować kolejnych przeciwników. I nie, nie ma w tym ironii. Jest za to spokój, serdeczność i coś, czego współczesny facet potrzebuje bardziej niż odżywki białkowej – emocjonalnej przestrzeni.

Nie chodzi o to, żeby od razu porzucić siłownię i zamienić trampki na kapcie typu wsuwane. Sam nadal lubię poczuć zmęczenie po długim biegu, spocić się i wrócić do domu z satysfakcją. Ale potem wchodzę pod prysznic, zakładam wygodne ciuchy, robię kawę z miodem i mlekiem owsianym (tak, mlekiem owsianym, mam prawie 50 lat i nie muszę się z tego tłumaczyć), i zasiadam z Agą do wieczornego seansu. Może będzie to „Uśmiech losu”, a może kolejny odcinek „Niezwykła prawniczka Woo”. I wiecie co? W tym jest jakaś magiczna równowaga.

Facet, który zna swoją wartość, nie musi się bać miękkości. Nie musi się chować za maską emocjonalnego twardziela, który nigdy nie przyzna, że życie go czasem po prostu przytłacza. Może, zamiast zgrywać samca alfa w świecie, gdzie nikt nie wie, dokąd to wszystko zmierza, lepiej usiąść i po prostu… odpocząć.

W rzeczywistości, która żąda od nas gotowości bojowej 24/7, sięganie po  coś cozy jest jak osobisty akt wyzwolenia. Powiedzenie sobie: „Nie muszę dziś udowadniać swojej męskości przez bycie wypranym z emocji”. „Mogę być spokojny, mogę być czuły”. „Mogę płakać przy finale książki, gdzie nic się nie wali, ale wszystko się naprawia”. I to jest w porządku!

Bo może najwięcej odwagi wymaga dziś właśnie to – bycie sobą bez potrzeby udowadniania, że się na coś zasługuje. A jeśli tym „sobą” jesteś ty pod kocem, z książką, która kończy się happy endem, to witaj w klubie. Kulturalnie przytulnym klubie mężczyzn, którzy nie boją się… odetchnąć.

Andrzej

Jeśli doceniasz to, co robimy i chcesz pomóc nam tworzyć więcej takich treści, postaw nam wirtualną kawę.

To drobny gest, który daje nam wielką motywację. Dzięki!

Co o tym sądzisz?

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Brak komentarzy jak do tej pory :(