Akari niezbyt radzi sobie w życiu. Liceum nie jest jej ulubionym miejscem. Dom nie jest azylem, bo matka ciągle daje do zrozumienia, że Akari to ta mniej udana córka, a ojciec jest nieobecny. Praca jest ciągłym przypomnieniem, że dziewczyna nie daje sobie rady. Ale jest jedna sfera życia, gdzie Akari czuje się dobrze, daje sobie radę i ma siłę i entuzjazm do działania – jest oddaną fanką jednego z członków grupy popowej – Masakiego. To oznacza nie tylko bycie na wszystkich koncertach czy przedstawieniach, to prowadzenie bardzo szczegółowych kronik, pisanie bloga i udzielanie się w mediach społecznościowych oraz wydawanie sporych kwot na wszystko, co z zespołem związane. I oto poznajemy Akari w dniu, kiedy media społecznościowe zalewa fala niedowierzania i hejtu, bo Masaki uderzył fankę…
Zacznijmy od tego, czym „Idol w ogniu”, stworzony przez młodą autorkę Rin Usami, nie jest – nie jest typową powieścią, niewiele tutaj akcji.
To jest opowieść dla ludzi kulturowo ciekawskich.
Powieść to raczej zapis emocji i przeżyć głównej bohaterki. Troszkę jakbyśmy dostali jej chaotyczny brudnopis pamiętnika – tu skrawek rozmowy z koleżanką, tu szybki przegląd emocji, jakie wywołała w niej matka, tam zapis przeżyć związanych z kolejnym „lajwem” ukochanego idola albo wspomnienia z przeszłości. A wszystko to nastoletnie, bez cenzury i do żywego emocjonalne. I tutaj pojawia się najważniejszy czynnik, który dla nas, Europejczyków w tej powieści ma wielkie znaczenie, to jest japońska nastolatka, japońska rodzina i relacje w niej, japońska szkoła i japoński fenomen popkulturowych idoli i ich wiernych fanek. Tu nikt nie będzie wrzeszczał (no chyba, że na koncercie), tu rozpłakanie się należy powstrzymać, a jeśli lecą łzy, to często w samotności.

Co ciekawe mam wrażenie, że ten bardzo podkreślany w recenzjach i opisach wydawcy wątek walki o dobre imię uwielbianego idola, zaangażowanie w oczyszczenie go z zarzutów wcale nie jest takim najważniejszym elementem „Idola w ogniu”. Ja go odebrałam raczej jako pretekst do opowiedzenia o nieprzystosowanej do życia nastolatce, która ma jeden jedyny element, który nadaje jej życiu sens i nagle ta oś zostaje zniszczona, a w końcu znika i Akari musi podjąć decyzję, czy ona też zniknie czy nie.
Podsumowując to wszystko, to stwierdzenie, że to jest tytuł dla ciekawskich kulturowo jest bardzo adekwatne. Tak po cichutku wejdziemy do japońskiego domu, popodglądamy nastolatkę, której bardzo mozolnie zbudowany świat właśnie rozpada się na kawałki i zajrzymy za kulisy azjatyckiego przemysłu „produkowania” idoli i budowania ich wizerunku, czasami dalekiego od rzeczywistości, ale zawsze skoncentrowanego na tworzeniu wielkiej, potężnej fali zainteresowania, które ma się przełożyć na przepływ pieniędzy z kieszeni fanów do kieszeni producentów i menadżerów. W książce jest takie zdanie, które doskonale oddaje charakter całego tego przemysłu i podejścia do niego także rodziców przyszłych gwiazd i gwiazdek: „Trzy miesiące po narodzinach zapisano go do agencji Starlight Production.” Wystarcza za cały komentarz, prawda?

To na pewno nie jest książka, która zachwyci każdego. Nie ukrywajmy – nie zachwyci. Ale jeśli jesteście przyzwyczajeni do japońskich powieści i macie ochotę na coś intensywnego, relatywnie krótkiego, ale na wskroś japońskiego i mocno grającego na emocjach, to rozważcie dopisanie „Idola w ogniu” na listę „do przeczytania”.
Aga
Powyższy tekst nie jest efektem współpracy reklamowej. Jest opinią własną, subiektywną i żaden przelew nie miał na nią wpływu.
Zdjęcia użyte w tym wpisie są naszego autorstwa, a grafiki powstały przy pomocy narzędzi AI.