Do „Obcego” nikogo specjalnie zachęcać nie będę. Istnieje na rynku filmowym od dekad, więc jeśli ktoś miał z nim styczność, najpewniej ma już wyrobione zdanie. A jeśli zupełnie Cię to nie kręci — cóż, być może cała ta mroczna, klaustrofobiczna estetyka po prostu nie jest dla Ciebie. I nie ma w tym nic złego. „Obcy” to marka, która kocha swoich fanów i przez lata wykształciła niemal kult wyznawców, ale nie próbuje na siłę nikogo do siebie przekonywać. Ona po prostu JEST.

Moja przygoda z tą serią zaczęła się zaskakująco wcześnie — niepokojąco wręcz, bo mniej więcej w wieku 11 lat. I to nie od pierwszej części Ridleya Scotta z 1979 roku, lecz od jej kontynuacji – „Obcy: Decydujące starcie” (ang. „Aliens”, 1986), w reżyserii Jamesa Camerona. Dziś może się to wydawać nieprawdopodobne, ale były to czasy, kiedy ograniczenia wiekowe w kinach traktowano bardziej jako luźną sugestię niż rzeczywiste obostrzenie. Nikt nie zatrzymał dwóch dzieciaków wchodzących na seans filmu o kosmicznych potworach.

I chociaż emocje tamtego dnia były trudne do uniesienia — mój kolega z klasy przesiedział większość seansu schowany za fotelem — dla mnie było to przeżycie wstrząsająco niezapomniane. Strach? Oczywiście. Ale też absolutna fascynacja. Ale żeby nie było, to ja nie byłem z tych odważnych i do dziś pamiętam, jak chowałem się pod kołdrą podczas telewizyjnego seansu „Sklepiku z horrorami” — musicalu z elementami grozy, który w porównaniu z „Obcym” wygląda jak bajka dla dzieci. Mimo to, coś w tej serii o ksenomorfach wciągnęło mnie na dobre.

Z wiekiem moje zainteresowanie „Obcym” tylko się pogłębiało. Uwielbiam wszystkie filmy z serii — nawet te, które większość fanów zbywa z politowaniem. Również crossovery typu „Aliens vs Predator” mają w sobie coś, co przyciąga moją uwagę. Co kilka lat urządzam sobie maraton i z sentymentem wracam do każdej odsłony cyklu, obserwując, jak zmieniała się koncepcja Obcego — od klasycznego horroru science fiction do egzystencjalnych rozważań w prequelach.

Szkicownik Davida to jak sekretny pamiętnik obłędu — wizualna wiwisekcja świadomości, w której android staje się bogiem, artystą i potworem jednocześnie.

Ale „Obcy” to nie tylko filmy. To całe popkulturowe uniwersum: komiksy, książki, gry, animacje, a także niezliczone gadżety, które rozrosły się wokół tego tytułu. I właśnie wśród tych pobocznych materiałów kryją się prawdziwe perełki.

Jedną z nich jest książka, którą mogę polecić z czystym sumieniem każdemu fanowi serii — „Alien Covenant: David’s Drawings”. To niezwykła publikacja towarzysząca filmowi „Obcy: Przymierze” (2017), która zachwyca już samym wydaniem: twarda obwoluta stylizowana na zniszczony metal wygląda jak artefakt z przyszłości. W środku znajdują się tak naprawdę dwie książki: obszerna część graficzna oraz dziennik procesów twórczych, uzupełniony o rozmowy z artystami – Danem Hallettem i Mattem Hattonem.

Największe wrażenie robi jednak sam szkicownik Davida — androida granego w filmie przez Michaela Fassbendera. Publikacja to wizualna kronika jego obsesji: od niewinnych badań botanicznych, przez makabryczne studia anatomii, aż po projekty stworzenia idealnego drapieżnika — Obcego. To nie tylko zbiór ilustracji, ale portret psychologiczny jednej z najciekawszych postaci uniwersum. I chyba najbardziej przerażającej.

„David’s Drawings” to dowód na to, że uniwersum „Obcego” to nie tylko efekty specjalne i potwory wyskakujące z ciemności. To także pytania o naturę życia, ewolucję, granice nauki i obłędu. Książka ta świetnie obrazuje drogę, jaką przeszła ta seria – od prostego horroru do filozoficznej przypowieści science fiction.

Nie wiem, ile jeszcze filmów powstanie pod szyldem „Obcego”, ani w jakim kierunku pójdzie projekt. Ale jedno wiem na pewno — cokolwiek się wydarzy, ja będę na to czekał z zapartym tchem.

Andrzej

Jeśli doceniasz to, co robimy i chcesz pomóc nam tworzyć więcej takich treści, postaw nam wirtualną kawę.

To drobny gest, który daje nam wielką motywację. Dzięki!

Co o tym sądzisz?

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

1 komentarz
  • Beata
    1 czerwca, 2025

    Oj, tak. Zgadzam się w stu procentach. Uwielbiam całą serię z przyległościami. A notatnik z pewnością nabędę. Dzięki za polecenie!

    • intensywni
      1 czerwca, 2025

      Proszę bardzo! Na pewno zrobi wrażenie.
      pozdrawiam Andrzej