Macie jakieś swoje zwyczaje czytelnicze? Zawsze ta sama książka przed Bożym Narodzeniem? Zawsze ta sama powieść jesienią? Zawsze coś romantycznego koło Walentynek?
Gdyby to mnie zapytano o taką tradycję, to zdradziłabym, że jest jeden zwyczaj, dziwny, przyznaję, ale kultywowany od kilku lat. I nie pytajcie, jak się zaczął, na bank przypadkiem, ale został.
Kiedy jest zimno i wieje, czyli końcówka listopada i grudzień (w styczniu to już wmawiam sobie, że do wiosny bliziutko), świadomie wybieram książkę, gdzie śnieg, mróz i wiatr są niezbędnymi elementami opowieści. Takie zaplanowane zgranie tekstu i okoliczności za oknem. Skutek? Regularnie czytuję biografie himalaistów i himalaistek. Opowieści o zdobywaniu szczytów trudnych do zdobycia. I wyjaśnienia, dlaczego ktoś w ogóle próbuje się pchać powyżej 8000 metrów, w strefę śmierci (odpowiedź – bo ta góra tam jest, a jak jest, to ja chcę na nią wejść). Ale zdarzyło mi się też czytać kryminał rozgrywający się u podnóża Mont Everestu (też śnieg, wiatr, zimno i psychopata w pakiecie). Jeśli jesteście zainteresowani tym, co do tej pory przeczytałam w ramach akcji „Śnieg, wiatr i trudna pogoda”, to na końcu znajdziecie listę tytułów, z króciutkim streszczeniem/opinią.
Efekt jest taki, że teoretycznie o wspinaczce w Himalajach i Karakorum wiem sporo. A praktycznie z tej wiedzy wynika, że się tam nie wybieram, nie mój klimat.
A teraz zajmiemy się tym, co planuję na ten rok. Bo przyznaję, że nigdy wcześniej nie szukałam takich książek, same się znajdowały, ale w tym roku jest mała zmiana, bo są dwie, które wpisują się w tradycję idealnie, a ja bardzo, bardzo chcę je przeczytać.
Pierwsza to biografia – często się tak zdarza, że czytuję „zimowo-mroźne” biografie. Ale biografia osoby dość… ekscentrycznej. „Najciekawszy człowiek na świecie. Ekscentryczne życie Petera Freuchena” – Reid Mitenbuler. Przyznaję, że samo zdjęcie na okładce powoduje, że mam ochotę poczytać, kim jest ten wielkolud, bo nigdy wcześniej o panu Freuchenie nie słyszałam. Cytując opis wydawcy: „Przed wami dwumetrowy, rudobrody Duńczyk, który przez 20 lat mieszkał na Grenlandii. Poślubił Inuitkę Navaranę Mequpaluk. Był polarnikiem, odkrywcą, kupcem, pisarzem, antropologiem, dziennikarzem i filmowcem. Zdobył Oscara, wygrał teleturniej, przypominający współczesnych Milionerów. Był aktywistą politycznym i pisał o zagrożeniach wynikających ze zmian klimatu. Gdyby tak wyglądał jego biogram na profilu społecznościowym, nie pomyślelibyśmy, że to człowiek urodzony przed 140 laty. Gdyby żył dziś, byłby jednym z najbardziej znanych influencerów.”I tak, tak, wiem, sama Was przestrzegam przed ślepą wiarą w opisy na tylnych okładkach, ale powiedzmy, że jeśli nawet sprawdzi się połowa z tych zapowiedzi, to i tak będzie ciekawie.

A druga to coś, czego jeszcze w żadnym roku nie było – powieść w sumie sci-fi – „Antarktyka” Kima Stanleya Robinsona. Czyli trochę filozofowania, trochę edukowania, sporo ekologii, wątki lekko sensacyjne, do tego długie opisy, czyli powieść w klasycznym stylu, nieśpieszna i wielu pewnie powie, że nudnawa, ale za mną chodzi od kilku lat. Czas się przekonać, jak mi się spodoba. Tym bardziej, że lodowe miejsce akcji do standardów gatunku nie należy.
Lista książek przeczytanych w ramach prywatnej akcji „Śnieg, wiatr i trudna pogoda” (kolejność przypadkowa):
Silvia Vasquez-Lavado „W cieniu góry. Wspomnienia odważnej” – Mount Everest nazywany jest w Nepalu „Matką Świata” i oferuje zagubionym pomoc w odnalezieniu siebie. Tak było w przypadku bohaterki, mającej problemy z alkoholem, z traumą z dzieciństwa, która nadal niszczy ją od środka. Czasami największy ból trzeba zabrać na najwyższą górę – piękne zdanie z opisu wydawcy. Trudne tematy, sporo emocji, ale dobre to było.
Leszek Cichy i Piotr Trybalski „Gdyby to nie był Everest” – Pierwsze zimowe wejście na Everest. Pamiętam, że bardziej byłam zaskoczona i momentami zszokowana opisami przygotowań do tego wejścia, w ówczesnej Polsce, gdzie brakowało wszystkiego. Kiedy zachodnie grupy wspinaczy dysponowały już cudami, a Polacy… Krzysztof Wielicki wspinał się w okularach do spawania.
Stephen Bown „Amundsen. Ostatni Wiking” – Norweg, który był legendą już za swojego życia. Nieustraszony, uparty, skupiony na sukcesach i nie unikający rywalizacji. A że przy okazji wierzyciele próbowali go ścigać… co trochę trudne na lodowcach Bieguna, to już zupełnie inna historia. Niezła biografia.
Beck Weathers „Everest. Na pewną śmierć” – Rok 1996, Beck Weathers i kilka innych osób znajduje się w strefie śmierci, warunki są takie, że zagrażają ich życiu. Burza śnieżna szaleje i zabija. Ratownicy w końcu do nich docierają, ale znajdują zwłoki i samego Becka w takim stanie, że uznają, że nie przeżyje drogi w dół. Zostawiają go. A on nie umiera, on… schodzi na dół.
Jon Krakauer „Wszystko za Everest” – Ta i wcześniejsza książka to duet, który można czytać razem. Opowiadają o tym samym zdarzeniu, tej samej tragedii, tej samej decyzji o zostawieniu kogoś, bo nie można mu pomóc, zostawieniu na pewną śmierć, jeśli jest burza śnieżna i jest się w strefie śmierci na Evereście. Panowie Weathers i Krakauer nieco na odległość prowadzili tymi powieściami dialog, kto o co kogo obwinia. Książka wywołała wiele kontrowersji, również w środowisku himalaistów. I zaczęto głośno zadawać pytanie, czy Everest to na pewno dobre miejsce do organizowania „wycieczek dla każdego”. Jak widać z corocznych zdjęć kolejek do wejścia na szczyt i zejścia z niego… nie zmusiła do głębszej refleksji.

Anna Kamińska „Wanda” – Świetna biografia kobiety, która przełamywała granice własnych możliwości i walczyła o możliwość życia swoją pasją w trudnym świecie ówczesnej Polski. Która odnosiła wielkie sukcesy i zawsze twierdziła, że zginie w górach. I tak się stało. Ale nikt tego nie widział. Ostatni raz widziana na Kanczendzondze, ale kilka lat później ktoś powiedział, że widział kobietę o wyglądzie Rutkiewicz w klasztorze w Tybecie…
Amy McCulloch „Bez tchu” – Kryminał, dobry, w śniegu i zimnie najwyższej góry świata, gdzie grupa nieznajomych wspina się razem, ale nie wiadomo, ilu z nich przeżyje i zejdzie na dół. A tym razem nie zabija zimno i wiatr, zabija człowiek.
Vanessa O’Brien „Wszystkie szczyty świata” – Jak można przejść z przedmieść Detroit na najwyższe szczyty, Mount Everest i K2? Opowieść Vanessy to pamiętnik o przetrwaniu, o walce, o zmianach. Bardzo osobisty, sporo w nim informacji o treningach, przygotowaniach, sprzęcie, ale jeszcze więcej w nim emocji.
Nick Conefrey „Ostatni taki szczyt” – O świętej górze opowiada ktoś, kto ma do niej wielki szacunek. Kanczendzonga nie jest najwyższa, ale jest trudna do zdobycia, klimat i ukształtowanie terenu czynią ją wyzwaniem. Długo zastanawiano się, czy w ogóle da się na nią wejść. Dało się.
Julian Sancton „Obłęd na końcu świata” – XIX wiek i ekspedycja polarna, ekspedycja, która szybko zaczęła przypominać horror. Ten tytułowy obłęd nie jest metaforą, w ciemnościach, głodzie i zimnie ludzie naprawdę popadali w szaleństwo. Trochę thriller na statku, trochę gotycka opowieść o duchach, które nie dają spokoju, ale wszystko doskonale opisane, wierne historii, bo autor czerpał garściami z pamiętników i dzienników załogi. A wśród załogi był między innymi Roald Amundsen. Wtedy jeszcze młody i nieznany. Ciekawostka – książka jest tak dobrze napisana w warstwie naukowej, że NASA posługiwała się nią jako „podręcznikiem” pokazującym, jak działa na człowieka długotrwała izolacja w ekstremalnie trudnych warunkach.
I w sumie to powinnam jeszcze dopisać „Mróz” Marcina Ciszewskiego, drugi tom dłuższej serii „Meteo” (pierwszy to „Wiatr” i jest tego więcej). Pierwszy raz czytałam „Mróz” w środku lata, ale powtórkowe czytanie zafundowałam sobie pewnego grudnia. Cała seria to thriller polityczno-kryminalny, dobry, trzymający w napięciu i doskonale oddający polskie realia polityczne, w tym działanie służb i mający mocno podkręcone kwestie pogodowe (bo jednak -60 na termometrze, to nie rzeczywistość).
Jeśli macie jakieś sugestie, jaki tytuł (powieść, biografia, dowolnie) doskonale sprawdzi się jako element mojej akcji „Śnieg, wiatr i trudna pogoda”, to poproszę o sugestie w komentarzach.
Aga
Powyższy tekst nie jest efektem współpracy reklamowej. Jest opinią własną, subiektywną i żaden przelew nie miał na nią wpływu.
Grafiki używane w tym wpisie powstały przy pomocy narzędzi AI.
