Co napisała pani Paulina Hendel, tworząc „Wzgardę”? Kryminał, horror, fantasy? Wszystkiego po trochu, ale z tej mieszanki wyszła bardzo zgrabna i klimatyczna opowieść o tym, że jedna nierozwiązana zagadka kryminalna będzie miała potężny wpływ na życie pewnej wyspy.

Pierwsza scena tej powieści przenosi nas w przeszłość, do ciemnej nocy, którą naczelnik Kilian Sztorm zapamięta na zawsze. Zaniepokojeni sąsiedzi wezwali go, jako przedstawiciela sił porządkowych, bo coś dziwnego działo się w domu obok. Ktoś krzyczał, ktoś wyleciał przez okno… To, co Sztorm zobaczył po wejściu do budynku, wryło się w jego pamięć. Krew, zmasakrowane zwłoki, świadectwa prób ucieczki i martwe twarze, które wyrażały absolutne przerażenie, a na najwyższym piętrze pokój dziecięcy, ale bez dziecka. Sztorm latami będzie szukał sprawców, ale bezskutecznie i będzie się zastanawiał, co się stało z zaginioną dziewczynką, również bez sukcesu. Jedyna sprawa, która w jego zawodowej historii pozostała nierozwiązana.

Kiedy domyśliłam się, kto zabił? Późno, a to świadczy o tym, że autorce udało się namieszać porządnie i intrygująco.

A kiedy przeniesiemy się w czasy współczesne, to spotkamy naczelnika pokojowej warty Sztorma w chwili, kiedy dowiaduje się, że zaginął pracownik Czarnej Kompanii, jego załamana żona liczy na to, że uda się go znaleźć żywego. I zaczyna się historia, która okaże się bardzo złożoną sprawą i zupełnie niespodziewanie postawi naczelnika przed pytaniami, na które nie znalazł odpowiedzi przed laty, bo wiele śladów będzie prowadziło do nawiedzonego domu, gdzie popełniono tamtą straszną, niewyjaśnioną zbrodnię.

To teraz informacja, którą można znaleźć w wywiadach autorki, ale której od pierwszych rozdziałów domyśla się też czytelnik. Powieściowa Kolonia jest położona na wyspie, na którą początkowo zsyłano przestępców, wszystkich uznanych za groźnych lub niepożądanych, w tym ogry. Początkowa kolonia karna staje się coraz bardziej niezależna i z czasem zaczyna walczyć o niepodległość i wygrywa tę walkę, odcinając się od przeszłości prawnie, ale pozostając z całym bagażem historii. Oprócz byłych więźniów i ich potomków, oprócz przybyłych z kontynentu są też tubylcy, czyli ziemowi, uznani za mało inteligentnych, leniwych i słabo przystosowanych do współczesnego życia. A do tego przyroda na wyspie jest piękna, ale groźna i jeśli zadrapiesz się o jakiś krzak, to zginiesz, jeśli rzuci się na ciebie wampir, to zginiesz, jeśli wejdziesz w drogę dzikiemu ogrowi lub pogryzą cię mrówki, to… Co Wam to przypomina? Australia, proszę państwa. Autorka wzorowała się na historii tego kontynentu i trzeba powiedzieć, że nieźle jej to wyszło, bo zrobiła z powieściowej Kolonii miejsce o tyle fascynujące i piękne, co niebezpieczne i mordercze. Ogry, elfy, półelfy, ziemowi, ludzie, wampiry, legendarne pierwotne bóstwa o morderczych skłonnościach, a do tego fauna i flora, która też może zabić, a jakby tego było mało to jeszcze pogoda, czyli ulewne deszcze i męczące upały – nie jest łatwo przeżyć w Kolonii. Hendel świetnie wykorzystała też stereotypy dotyczące Aborygenów, tworząc powieściowych ziemowych, którzy wcale nie ustępują wiedzą i intelektem białym, ale postrzegani są jako tylko nieco mądrzejsi niż zwierzęta. I ogry, te na odmianę widziane jako niebezpieczne, agresywne i kochające zabijać, a tak naprawdę to obraz, który pomaga usprawiedliwić ich traktowanie, bo wśród nich są mądrzy, spokojni i empatyczni, czego najlepszym przykładem jest Gustaw, zwany Kostkiem, czyli zastępca naczelnika. Obsada pokojowej warty, której dowodzi Sztorm, to też niezła mieszanka ras i charakterów, ale Hendel pięknie pokazuje, że różnorodność nie musi być zła, wręcz przeciwnie, tworzy synergię i uczy szacunku dla odmienności.

„Wzgarda” to bez wątpienia kryminał i to podwójny, bo Sztorm i jego ludzie próbują przecież rozwiązać dwie zagadki, obecne zaginięcie i masakrę sprzed lat. Bez wątpienia również to fantasy, bo mamy ogry, wampiry i magię też. Zostaje pytanie, czy to jest horror? Moim zdaniem nie. Owszem, jest sporo opisów zmasakrowanych zwłok ludzkich i zwierzęcych, są opowieści o mordowaniu, krzywdzeniu i czynieniu zła trudnego do zrozumienia, napisane językiem krwawym i momentami na granicy obrzydliwości, ale wszystko to wpisuje się w charakter opowieści i samej Kolonii. Budzi bardziej poczucie niepokoju i niebezpieczeństwa czającego się za każdym rogiem niż grozy na poziomie horroru. Tworzy klimat i ani przez moment nie poczułam, że autorka przesadziła.

I jeszcze jedna ciekawostka. Od pierwszego rzutu oka „Wzgarda” zauroczyła nas okładką, charakterystyczną, klimatyczną i bardzo eksponującą przyrodę. Autorką grafiki i całego projektu okładki jest Paulina Walachowska i cały czas się zastanawiałam, czy ona miała rację z tym projektem. Bo z opisu miał to być horrorowaty kryminał, a tutaj mam coś, co owszem na samym środku pokazuje nawiedzony dom, ale to, co zielone dokoła, jest bujne, cudne, wręcz zapraszające. I po przeczytaniu całości stwierdzam, że miała rację! Bo w sumie, to oddała dokładnie to, co opisała autorka –przyroda w tej powieści ma wielkie znaczenie, jest egzotyczna, nieokiełznana i piękna, ale bywa groźna, a to, co się w niej kryje bywa zabójcze. Ale tego dowiadujemy się dopiero, kiedy się w tej faunie i florze zagłębimy, pierwszy rzut oka oszołomi pięknem, ale pierwszy krok między nie może już być niebezpieczny.

Aga

Jeśli doceniasz to, co robimy i chcesz pomóc nam tworzyć więcej takich treści, postaw nam wirtualną kawę.

To drobny gest, który daje nam wielką motywację. Dzięki!

Co o tym sądzisz?

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Brak komentarzy jak do tej pory :(