Kiedy Netflix ogłosił, że The Electric State będzie najdroższym filmem w historii platformy, wiedziałem, że muszę to zobaczyć. Ale najpierw postanowiłem sięgnąć po książkę, na podstawie której powstał obraz. Akurat idealnie się złożyło, bo Wydawnictwo Zysk i S-ka wypuściło świeżutki polski przekład pod tytułem Zapomniany Horyzont. Tłumaczem jest Maciej Muszalski i naprawdę zrobił dobrą robotę z tak dziwnym tekstem.
I powiem jedno – to była bardzo dobra decyzja, żeby najpierw czytać, a potem oglądać.
Film zamienił nastrój bez akcji na akcję bez nastroju.
Książka to podróż w ciszy.
Powieść graficzna Simona Stålenhaga to nie jest zwykła książka. To niespieszna opowieść o podróży przez wymarły świat, gdzie tekst i ilustracje są nierozłączne. Słowa nie prowadzą fabuły, a raczej podkreślają to, co bohaterka widzi przez szybę samochodu – ruiny, porzucone roboty, technologię, która miała uczynić świat lepszym, a zamiast tego zostawiła go pustym. Nie ma tu wybuchów ani nagłych zwrotów akcji. Jest za to klimat – ciężki, duszny i melancholijny.

To książka, którą bardziej się przeżywa, niż czyta. Każda strona jest obrazem – niepokojącym, pełnym samotności, niemal namacalnie ponurym. To nie historia w tradycyjnym sensie, a bardziej uczucie, podróż w głąb świata, który umiera w ciszy.
Film jest obrazem, który wszystko zagłuszył.
Film Netflixa czerpie garściami z ilustracji Stålenhaga – roboty, miasta i stylistyka lat 90. zostały odwzorowane z imponującą dbałością o szczegóły. Problem w tym, że na ekranie zniknęło wszystko, co czyniło książkę wyjątkową. Gdzie w powieści graficznej była pustka, tam film dorzucił akcję. Gdzie była cisza, tam pojawiły się wybuchy.
Film próbuje być blockbusterem, a nie refleksją. Retro-futurystyczne elementy, które w książce działały dzięki stonowanemu, niemal monochromatycznemu klimatowi, tutaj zamieniły się w coś kolorowego i wręcz infantylnego. Coś, co w serialu Fallout od Amazona było idealnie przerysowane, tu po prostu nie pasuje.
Czyli mamy akcję zamiast atmosfery. I to jest największy problem tej adaptacji. Zamiana klimatycznej, niepokojącej podróży w typowe hollywoodzkie widowisko. Książka działała na emocje tym, czego nie mówiła – ciszą, pustką, sugestią. Film wszystko pokazuje, wszystko tłumaczy, a przez to traci swój pierwotny urok.

Podsumowując: Zapomniany Horyzont to książka, która mimo braku akcji zostaje w pamięci na długo. Film Netflixa to widowisko, które może dostarcza rozrywki, ale nie zostawia po sobie żadnych emocji. Książka pozwalała zatrzymać się i poczuć ten świat. Film pędzi przed siebie, zapominając, po co w ogóle ruszył w drogę.
Film | „The Electric State” |
Produkcja | 2025/USA |
Dostępne | Netflix |
Czas trwania | 2 godziny i 5 minut |
Nasza bardzo subiektywna ocena filmu | 5.5/10 |
Nasza bardzo subiektywna ocena książki | 8/10 |
Andrzej
Powyższy tekst nie jest efektem współpracy reklamowej. Jest opinią własną, subiektywną i żaden przelew nie miał na nią wpływu.
Zdjęcia użyte w tym wpisie są naszego autorstwa.